W.N.S.

Wiadomości

Archiwum: | 7.08.2008 – 2.12.2009 | 23.09.2007 – 3.08.2008 | 27.04.2007 – 20.11.2007 | 3.08.2006 – 26.04.2007 |

Działy: | Przestępstwa Przeciwko Białym | Imigracja | Różnice Rasowe |

Kontakt: | wnsinfo@rock.com |

Pogoda Dla Polski

Publicystyka

„Gdzie się podział krytycyzm i obiektywizm?”

Dokąd zmierza człowiek pozbawiony krytycznej, a więc obiektywnej kalkulacji? Z reguły tam, gdzie powiodą go określone grupy interesów oraz przedstawiciele danej warstwy społecznej. Do owych grup interesów oraz tych spośród przedstawicieli społeczeństwa, którzy predysponują do roli manipulatorów chcących wpływać na bezkrytyczną masę ludzką, predysponują przede wszystkim mass media, zakłamany establishment polityczny, niektórzy uczelniani wykładowcy oraz wyselekcjonowane przez system i okrzyknięte autorytetami medialne bożyszcza.


 
Rząd Chce Wprowadzić Nowy Podatek
Polska. Dodano: 8.03.2010 / 12:54

Platforma Obywatelska zawsze miała gębę pełną frazesów.

       Ministerstwo Gospodarki rozważa wprowadzenie nowego podatku od paliwa – informuje „Rzeczpospolita”. Dopłata 4 groszy od każdego litra miałaby pokryć koszty utrzymania rezerw paliwowych.
Gazeta przypomina, że za zapasy surowca odpowiadają bezpośrednio Orlen, Lotos i importerzy. Ale zgodnie z unijnymi przepisami powinien to robić niezależny podmiot. Ministerstwo chce, by była to Agencja Rezerw Materiałowych.
By zapłacić za przejęcie rezerw musi albo się zadłużyć, albo zdobyć środki od państwa. Jedna z propozycji resortu zakłada naliczanie specjalnej opłaty – 4 groszy w cenie każdego litra paliwa. To 1 procent dzisiejszej ceny detalicznej.
I kto to ostatnio głosił, że PO to partia liberalna? To kolejny przykład na to, że ludzi (tutaj klikę partyjną) nie powinno się oceniać po deklaracjach tylko czynach. Fakt, iż Platforma Obywatelska zawsze miała gębę pełną frazesów o obniżce podatków nie czynił jej z miejsca ugrupowaniem liberalnym gospodarczo. I byłoby dobrze, gdyby tzw. elektorat miał to na względzie zanim w ogóle podejmie jakąkolwiek krytykę PO, jako partii kierującej się założeniami wolnorynkowymi. I tak, już po raz kolejny dziękujemy ci Unio Europejska, dziękujmy PO.

Źródło

Nowatorski Sposób Na Walkę Z Bandytami
Holandia. Dodano: 3.03.2010 / 17:07

Chuligani dostali od miasta 2250 euro na urządzenie sobie przyjęcia.

       Rada miejska miasta Gouda dała pieniądze młodym chuliganom pochodzenia marokańskiego. Chcieliśmy uniknąć eskalacji problemów – tłumaczy jeden z radnych, bardzo zadowolony z inicjatywy miejscowych włodarzy.
W grudniu kilkudziesięciu Marokańczyków przyczajało się na przechodniów i okradało ich. Radni Goudy postanowili ich „kupić”, aby nie pałętali się po ulicach w przedświątecznym czasie. Chuligani dostali od miasta 2250 euro na urządzenie sobie przyjęcia – ujawnia sprawę dziennik „De Telegraaf”.
Miasto potwierdza, że zapłaciło, by ukrócić nagminne kradzieże. Młodzi przedstawili nam budżet na swoją imprezę. Poproszono ich, aby podali sumę potrzebną im na opłacenie diskdżokeja oraz na kupienie czegoś do picia i jedzenia. Było dla nas ważne, aby dzielnica była spokojna w okresie przednoworocznym – tłumaczy radny.
Według radnego trzeba było szybko reagować. Chociaż pieniądze zostały dane w gotówce, zostały dobrze wydane. Ostatecznie wszyscy byli zadowoleni – mówi rzecznik miasta. Następnie, w podziękowaniu daliśmy pięciu Marokańczykom prezent w postaci czeków do zrealizowania w księgarni – dodał.
Można by rzec, iż powyższy przykład jest metaforycznym ujęciem podejścia Europejczyków do niebiałych imigrantów w ogóle. Europa płaci, Europa się sprzedaje. Jednakże koszty rosną, a w sytuacji, gdy Europejczyków ubywa, a imigrantów przybywa, ci ostatni zaczną domagać się coraz więcej. I rzeczywiście już to robią, czego chociażby potwierdzeniem podejmowane przez nich starania, aby na przykład ustawowo zatwierdzić ich prawa i obyczaje we właściwych dla poszczególnych krajów systemach prawnych.

Źródło

Islam A Kobiety
Wielka Brytania. Dodano: 26.02.2010 / 15:53

77 tysięcy kobiet na Wyspach zostało poddanych obrzezaniu.

       Chociaż obrzezanie kobiet jest w Wielkiej Brytanii prawnie zakazane, rośnie liczba zabiegów wykonywanych potajemnie w domach imigrantów albo na specjalnie zorganizowanych wyjazdach.
Ann (imię zmienione) opowiada spokojnym głosem, jak w wieku 12 lat dostała się w ręce kobiet, które – zawodząc i śpiewając – zawiązały jej oczy, rozebrały, a następnie za pomocą skalpela okaleczyły. Nasza rozmówczyni jest jedną z kilkudziesięciu tysięcy kobiet w Wielkiej Brytanii, które zostały poddane rytualnemu okaleczeniu narządów płciowych.
Zabieg, w wyniku którego mogą pojawić się groźne powikłania, bezpłodność, a nawet śmierć, jest w Wielkiej Brytanii nielegalny, a za jego wykonywanie grozi kara do 14 lat więzienia. Mimo to ostatnie badania pokazują, że aż 77 tysięcy kobiet na Wyspach zostało poddanych obrzezaniu, a kolejne 24 tysiące dziewczynek może stać się ofiarami tej praktyki w najbliższym czasie.
Najbardziej niepokojące jest to, że liczba zabiegów – przeprowadzanych w Wielkiej Brytanii albo na specjalnie zaaranżowanych „wakacjach” (takich jak te, które Ann spędziła w Sierra Leone) – wzrasta z roku na rok. Poddając swoje córki obrzezaniu, imigranci chcą wzmocnić kulturowe więzi z krajem, z którego pochodzą.
Termin „obrzezanie” może oznaczać wszystko: od wycięcia łechtaczki po usunięcie wszystkich zewnętrznych narządów płciowych i zaszycie wejścia do pochwy, tak by pozostał jedynie niewielki otwór na krew menstruacyjną. Do przeprowadzenia zabiegu wykorzystuje się żyletki, kawałki metalu lub szkła, a nawet kolce roślin, często niewysterylizowane.
Na konferencji poświęconej obrzezaniu kobiet, która odbyła się w zeszłym miesiącu, lekarzom zaprezentowano instruktażowe DVD, ukazujące, jak przeprowadzić operację odwracającą skutki okaleczenia. Powstanie filmu sfinansowała Ruth Rendell, znana autorka thrillerów i działaczka społeczna zaangażowana w walkę z obrzezaniem kobiet. Ann, która ma wkrótce przejść operację odwracającą skutki tragicznego zabiegu sprzed 13 lat, zgodziła się publicznie opowiedzieć o swoich doświadczeniach.
W dniu obrzezania dowiedziała się, że będzie świętować wejście w dorosłość w gronie kobiet z wioski. Obiecywały, że będzie to wspaniałe święto, z muzyką i dobrym jedzeniem – wspomina. Miały mnie ładnie uczesać i ubrać. Ale zamiast tego rozebrały mnie, posmarowały czymś moje ciało i dały mi do zjedzenia jakieś liście, po których zrobiłam się senna. Potem zawiązały mi oczy i poprowadziły gdzieś razem z innymi dziewczynami, cały czas przy tym śpiewając. Chwilę później leżałam już na ziemi, a one rozsuwały mi nogi. Nie róbcie tego – prosiłam – opowiada dalej Ann. Kobiety dały jej środek znieczulający i użyły skalpela. Obu tych rzeczy, jak miała się później dowiedzieć Ann, dostarczył im jej własny ojciec, który jest lekarzem. Cięły mnie, jakbym była kawałkiem mięsa – mówi. Twierdziły, że po zabiegu moja wagina będzie płaska i piękna, a nie brudna i śmierdząca, i nic mnie tam nie będzie swędzieć. Powiedziały też, że gdyby tego nie zrobiły, żaden mężczyzna by mnie nie dotknął. Na koniec przykazały, żebym nikomu o tym nie mówiła.
Początkowo Ann starała się zapomnieć o tym strasznym doświadczeniu, ale w końcu poszła do szkolnego psychologa, który skierował ją do szpitala. Kiedy próbowała porozmawiać o wszystkim z ojcem, powiedział tylko: Zrobiłem to, co dla ciebie najlepsze. Gdybym tego nie zrobił, nie byłabyś szanowana jako kobieta.
O tak, ale samo okaleczenie ciała to wg tego pana zapewne najwspanialsza forma szacunku do kobiety. Tysiąc sposobów na upodlenie oraz wskazówek jak uderzyć kobietę również jest formą szacunku do kobiety w islamie? Gdzie się podziali obrońcy praw człowieka?! Ba, gdzie się podziali obrońcy praw zwierząt, które poddawane są męczarniom w stylu halal? I pomyśleć, że niektórzy są aż tak naiwni i twierdzą, że owa wielokulturowość nas wzbogaca.

Źródło

Co Się Stało Z Detroit?
USA. Dodano: 21.02.2010 / 02:48

       Niegdyś bogate miasto, dzisiaj ruina...

Czytaj również:

* Jawny Rasizm Skierowany Przeciwko Białym Na Zebraniu Rady Miejskiej Detroit

Czechy: Sąd Rozwiązał Partię Robotniczą
Czechy. Dodano: 17.02.2010 / 16:14

Bez wątpienia jest to wojna totalitarnej demokracji przeciwko patriotom.

       Totalitarna demokracja znów daje o sobie znać u naszych południowych sąsiadów. Po serii zatrzymań i prześladowań czeskich nacjonalistów tamtejszy reżim dopisał kolejny akt w spektaklu pt. „Wolność słowa dla wybranych”. Najwyższy Sąd Administracyjny rozwiązał ugrupowanie o nazwie Dělnická Strana – Partia Robotnicza, które wszelkie systemowe media określają mianem partii „neonazistowskiej”.
Najwyższy Sąd Administracyjny rozpatrywał wniosek o rozwiązanie Partii Robotniczej, przedłożony przez urzędujący rząd Jana Fischera. Organizacja została oskarżona o takie rewelacje jak: „atakowanie Cyganów, Żydów i cudzoziemców mieszkających w Czechach”, czy chociażby „wzorowanie się na narodowych socjalistach III Rzeszy”. Sąd uznał, że Partia Robotnicza stanowi „wyjątkowe zagrożenie dla porządku konstytucyjnego państwa”. Wskazał także na jej powiązania z organizacjami „neonazistowskimi” za granicą, między innymi w Niemczech i na Słowacji.
A jak wygląda prawda? Na pewno nie tak jak przedstawiają ją tamtejsze organy ścigania czy politycznie poprawne i systemowe media. Chyba największym przewinieniem Partii Robotniczej, czy ogólnie czeskich nacjonalistów (nie „neonazistów”), było głośne podnoszenie sprzeciwu wobec rasistowskich zachowań Cyganów. Tak się składa, że tamtejszy wymiar „sprawiedliwości” ani myśli zajmować się częstymi przypadkami rasistowskich ataków cygańskich bandytów na Czechów, a uzasadnione wyrażanie negatywnych opinii o mniejszościach postrzega jako „przestępstwo”, które należy ścigać prawem.
Cygański terror względem Czechów był powodem zorganizowania przez nacjonalistów demonstracji, które notabene były bardzo dobrze przyjmowane przez ludność czeską, o którą władze nijak nie zamierzały zadbać w kontekście tak licznych prześladowań, jakich ta ludność doświadczała ze strony swoich cygańskich sąsiadów. Dopiero po owych demonstracjach tamtejszy system postanowił zainterweniować, ale bynajmniej nie w celu zapewnienia bezpieczeństwa Czechom, ale po to, by osłabić lub ewentualnie zniszczyć tamtejsze ugrupowania patriotyczne. A wszystko oczywiście w ramach demokratycznego państwa prawa.
I tak, tamtejsza władza już od jakiegoś czasu stosuje wobec czeskich patriotów metody rodem z sowieckiej epoki, a systemowe media, jak zawsze przedstawiające Cyganów w roli pokrzywdzonych, sieją ogólną dezinformację na opisywany temat. Wszystko to uwidacznia nam totalitarną twarz demokracji, której przedstawiciele gnębią ludzi za ich poglądy oraz wszelką opozycję wobec skorumpowanej władzy, nie wywiązującej się z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa swoim obywatelom oraz obowiązku zapewnienia sprawiedliwych sądów. Bez wątpienia jest to wojna totalitarnej demokracji przeciwko patriotom przywiązanym do wartości, które ten opresyjny i z natury kosmopolityczny system zwalcza wszelkimi sposobami. Decyzję Najwyższego Sądu Administracyjnego w Czechach, wymierzoną w Partię Robotniczą, należy postrzegać właśnie w takim, a nie innym kontekście.

Czytaj również:

* Kolejny tekst o prześladowaniach we Wrocławiu

Państwowa Machina, Czyli Machinacja
Polska. Dodano: 14.02.2010 / 23:18

Tracę ochotę, by żyć.

       54-letni mieszkaniec Nowego Sącza, pan Antoni, od 30 lat zmaga się z wyniszczającą organizm chorobą. Nie poddaje się jednak. Chce żyć jak inni, zdrowi ludzie.
Osiem lat zajęło mu spełnianie marzenia, jakim była budowa własnego domu. Jesienią 2008 roku to marzenie udało się spełnić. Radość z zamieszkania we własnych murach nie trwała jednak długo. Po kilku tygodniach pan Antoni dowiedział się, że musi zapłacić 10 tys. zł kary, bo do tak długo wyczekiwanego domu wprowadził się... za wcześnie.
Nie wiedziałem, że łamię przepisy, nikt mi o tym nie powiedział – zapewnia pan Antoni. Z pisma jakie otrzymał od powiatowego inspektora nadzoru budowlanego dowiedział się, że jego wina polega na... przystąpieniu do użytkowania obiektu bez stosownego pozwolenia.
Pan Antoni zamieszkał w swoim domu na początku września 2008 r., a komplet dokumentów wraz z wnioskiem o odbiór techniczny złożył w połowie października. W międzyczasie nadzór budowlany przeprowadził kontrolę i uznał, że prawo budowlane zostało złamane.
Odwołałem się do wojewódzkiego inspektora, a potem do sądu, ale nic to nie dało – mówi ze smutkiem niepełnosprawny sądeczanin. Rozprawa przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym odbyła się 30 września 2009 r.
Pan Antoni został o niej poinformowany, ale w piśmie zaznaczono, że jego udział nie jest obowiązkowy. Sąd utrzymał w mocy decyzję inspektora już na pierwszej rozprawie, ale sam zainteresowany dowiedział się o tym znacznie później, kiedy minął już termin wystąpienia o uzasadnienie wyroku, a to z kolei było konieczne do wniesienia apelacji. Choć droga prawna była w praktyce zamknięta, pan Antoni nie zamierzał płacić kary, bo nie czuł się winny.
Widząc desperację męża, żona pana Antoniego zapożyczyła się i bez jego wiedzy zapłaciła karę. Niestety, problemy wcale się nie skończyły. Kilka tygodni temu pan Antoni otrzymał pismo z Wydziału Finansowego Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, że teraz musi zapłacić ok. tysiąca złotych odsetek, bo kara została zapłacona po terminie.
Tracę ochotę, by żyć – mówi pan Antoni. Spłacam kredyt zaciągnięty na dom, żyję z niewielkiej renty. Nie chciałem być dla nikogo ciężarem, ale odbierają mi na to szansę.
Fakt, iż w naszym kraju funkcjonują tak absurdalne przepisy może przerażać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że człowiek ten musi płacić za fanaberie i chore wymysły państwa (czytaj: polityków i urzędników), które zawsze rzekomo wie, co jest w danym momencie najlepsze dla obywateli. A gdzie się podziała ta zdrowa zasada, iż chcącemu nie dzieje się krzywda? Czy nasze państwo zawsze już będzie pełnić rolę ciemiężcy, gdzie urzędnicy będą doszukiwać się nawet najmniejszych pretekstów, żeby nie tyle ograniczać naszą wolność w tak absurdalnych sprawach jak powyższa, co żeby nas okradać?

Źródło

Biali Uczniowie Wkrótce Znów Przegrają Z Programem Dywersyfikacji Etnicznej
USA. Dodano: 2.02.2010 / 13:40

Wyniki białych uczniów znacznie przewyższają średnią stanową...

       Berkeley High School rozważa kontrowersyjną propozycję zlikwidowania pracowni nauk ścisłych i zwolnienia pięciu nauczycieli przedmiotów ścisłych, aby uwolnić środki finansowe w celu pomocy uczniom, którzy nie radzą sobie z nauką.
Propozycja dokonania cięć kosztem pracowni nauk ścisłych została niedawno zaaprobowana przez radę zarządzającą Berkeley High School, organ składający się z nauczycieli, rodziców i uczniów, którzy nadzorują plan zmiany struktury szkoły, aby zająć się fatalną różnicą w osiągnięciach uczniów różnych ras. Wyniki białych uczniów znacznie przewyższają średnią stanową, podczas gdy wyniki uczniów czarnoskórych i latynoskich są poniżej średniej.
Paul Gibson, zastępca przedstawiciela rodziców zasiadających w radzie zarządzającej szkoły, powiedział, że informacje zaprezentowane na posiedzeniach rady sugerują, że zajęcia w pracowni są w głównej mierze przeznaczone dla białych uczniów. Powiedział, że decyzja o rozważeniu likwidacji pracowni w celu przekierowania środków finansowych do uczniów osiągających gorsze wyniki była praktycznie jednogłośna.
Nauczyciele przedmiotów ścisłych byli, co zrozumiałe, przerażeni propozycją. Większość osób z wydziału nauk ścisłych uważa, że ta istotna decyzja strategiczna, wpływająca na wszystkich uczniów, grono pedagogiczne i społeczność, została podjęta bez wcześniejszego zawiadomienia, bez wysłuchania wszystkich – powiedziała na posiedzeniu rady szkolnej Mardi Sicular-Mertens, starszy członek wydziału nauk ścisłych Berkeley High School.

Źródło

Czytaj również:

* Biali Studenci Lepiej Się Uczą

* Biali Coraz Częściej Korzystają Z Sądu, Aby Walczyć Z Dyskryminacją

Ataki Na Polki W Berlinie
Niemcy. Dodano: 27.01.2010 / 21:17

...odbywa się regularne polowanie na blondynki.

       Berlińska dzielnica Neukölln stała się areną etnicznej wojny. Walczą między sobą... nastoletnie dziewczyny. Właściwie „walka” to nieodpowiednie słowo. Tylko jedna strona wykazuje daleko posuniętą agresję. Jak podaje niemieckojęzyczny portal polskaweb.eu, tureckie uczennice szkoły w Neukölln (a jest to szkoła, w której 80 proc. uczniów to imigranci) zaczęły atakować dziewczyny o jasnych włosach. Na ulicach dzielnicy odbywa się regularne polowanie na blondynki. A tak się składa, że blondynkami tam są głównie Polki.
Turczynki napadają na Polki, biją je, kopią, przewracają na ziemię. Dorośli są w szoku i szukają odpowiedzi na pytanie, co się dzieje. Niestety, rozwiązanie zagadki wydaje się być proste. Ataków dokonują nastolatki z tradycyjnych islamskich rodzin. Muszą nosić chusty oraz obowiązuje je szereg zakazów. Nie mogą uczestniczyć chociażby w lekcjach pływania. Wyładowują więc swoja frustrację na dziewczynach ładnych i nieskrępowanych religijnymi regułami. Fakt, iż są nimi Polki to zapewne przypadek – po prostu naszych rodaków jest w Neukölln najwięcej (oprócz Turków). Ponadto na ulicach Berlina o Niemkę już raczej trudno.
Jeśli w Europie dochodzi do ataków na społeczności imigrantów z Afryki lub Azji, natychmiast powstaje szum medialny i zaczyna się dyskusja o rasizmie Białych. A co mamy powiedzieć teraz, gdy to białe dziewczynki są ofiarami ataków ze względu na swój wygląd i obyczaje?

Źródło

Co Piąte Polskie Dziecko Jest Ubogie
Polska. Dodano: 21.01.2010 / 18:00

OECD podkreśla również niski poziom dzietności w Polsce.

       Polska wypada katastrofalnie jeśli chodzi o sytuację materialną i mieszkaniową dzieci. Nieco lepiej jest w kwestii edukacji. Raport na ten temat ogłosiła Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD).
Z raportu wynika, że przeciętny dochód rodziny w Polsce należy do najniższych wśród krajów OECD. Trudno się jednak temu dziwić skoro jest obłożony tyloma podatkami. Ponadto 21 proc. polskich dzieci żyje poniżej granicy ubóstwa. Średnia dla wszystkich krajów OECD wynosi zaś 12 proc. W tej niechlubnej klasyfikacji wyprzedziliśmy tylko Meksyk i Turcję.
OECD podkreśla również niski poziom dzietności w Polsce. Wskaźnik liczby dzieci przypadającej na jedną kobietę wynosi 1,39 przy średniej 1,71 w krajach należących do organizacji. Aby zapewniona była zastępowalność pokoleń wskaźnik musi wynosić 2,1. W tym kontekście zwracały też na to uwagę opublikowane niedawno badania europejskiego urzędu statystycznego Eurostat.
Dr Simon Chapple z Wydziału Polityki OECD wskazał na przeludnienie polskich mieszkań. Pod tym względem nasz kraj zajął ostatnie miejsce, dwukrotnie przekraczając średnią. Wg OECD przeludnienie następuje wtedy, gdy liczba osób w gospodarstwie przewyższa liczbę pokojów.

Źródło

Czytaj również:

* Międzynarodowy Dzień Walki Z Ubóstwem – 17 Października

* Nie Obchodzą Mnie Interesy Obcych Rasowo, Gdy Polskie Dzieci Żyją W Biedzie

Jeszcze Większa Kontrola, Jeszcze Większy Ucisk
Polska. Dodano: 12.01.2010 / 11:04

Jedynym wyjściem będzie więc podniesienie podatków

       Od 1 stycznia zaczęło obowiązywać nowe rozporządzenie do prawa telekomunikacyjnego nakazujące operatorom komórkowym i dostawcom Internetu gromadzić i przechowywać dane o połączeniach użytkowników. Operatorzy zbiorą dokładne dane o połączeniach. Mogą udostępniać je służbom specjalnym. Zgoda sądu nie jest potrzebna. Mają być przechowywane dwa lata. Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk daje pół roku na wdrożenie nowych zasad tzw. retencji danych.
Firmy telekomunikacyjne będą musiały zbierać dane, które pomogą ustalić nie tylko wybierany numer, ale także aparat telefoniczny. To samo dotyczy połączeń internetowych. Archiwizowane będą też informacje o dacie i godzinie połączenia, jego rodzaju i lokalizacji rozmówcy. W tym ostatnim przypadku trzeba będzie zarejestrować współrzędne i dane techniczne stacji BTS, w której obszarze znajdował się telefon, ale bez dokładnego określenia miejsca prowadzenia rozmów. Z rozporządzenia (DzU nr 226, poz. 1828) wynika, że będą też zbierane dane o pierwszym logowaniu pre-paidów do sieci.
Eksperci wskazują na szeroki zakres danych. Operator najczęściej ma dane teleadresowe i kopię dowodu osobistego, czyli PESEL. Z chwilą, gdy użytkownik wykona jakieś połączenie, rejestruje z jakim numerem rozmawiał, o której godzinie i jak długo. Nie ma problemu, dopóki takie dane nie wypłyną na zewnątrz, by posłużyć szantażowi. A łatwo można sobie wyobrazić, że dane, na podstawie których można odtworzyć pewne fakty lub stworzyć hipotezy, wyciekają za pewną „opłatą”. A więc poprawiamy bezpieczeństwo czy zwiększamy zagrożenie? Tego typu informacje o każdym obywatelu, przechowywane latami, stają się rodzajem bomby zegarowej – mówi Andrzej J. Piotrowski z Centrum im. A. Smitha. Zagrożenie szantażem jest większe niż zamachem terrorystycznym.
Do danych będą miały dostęp m.in. prokuratura i policja. Firmy telekomunikacyjne muszą też współpracować ze służbami specjalnymi, w tym Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Co istotne, nie jest do tego potrzebna zgoda sądu. Muszą także zbierać dane o połączeniach internetowych oraz poczcie elektronicznej. Będą archiwizowane nie tylko identyfikatory użytkownika, ale również data i godzina każdego połączenia i rozłączenia z Internetem, a także przydzielone dynamicznie i statycznie adresy IP wykorzystywane w czasie połączenia.
Zmiany mogą być kosztowne dla branży telekomunikacyjnej. Rozporządzenie nakłada wiele nowych obowiązków. Szkoda, że nie oszacowano ich kosztów. Najwięksi operatorzy oceniają, że będą to wydatki rzędu 1-2 mln euro na każdego. Nie wszystkie też postanowienia rozporządzenia są zgodne z dyrektywą 2006/24/WE – mówi Maciej Rogalski, wiceprezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji.
Kontrola obywateli to jednak nie wszystko co szykują nam urzędnicy i politycy. Wszystko wskazuje na to, że nie unikniemy także wzrostu podatków od 2011 roku. Planowane przez rząd oszczędności warte są 3-5 mld zł – szacuje resort finansów. To za mało, by skutecznie zmniejszyć deficyt finansów publicznych – twierdzą ekonomiści.
„Rzeczpospolita” dotarła do wyliczeń resortu finansów, z których wynika, że w zależności od wariantu wprowadzonych oszczędności budżet państwa zyska na tym zaledwie od 3 do 5 mld zł.
Profesor Stanisław Gomułka, ekonomista Business Centre Club, przypomina, że przyszłoroczny deficyt sektora finansów publicznych ma wynieść 90-100 mld zł. Dziura w budżecie w 2010 r., wliczając w to wydatki unijne, ma sięgnąć 67,5 mld zł. Oszczędności rzędu 3-5 mld zł to żadna strategia likwidacji tej dziury – mówi profesor. Rząd musi przedstawić realistyczny plan na miarę potrzeb. To zmiana kosmetyczna – dodaje były minister finansów Mirosław Gronicki. 100 mld zł może wynieść przyszłoroczny deficyt finansów publicznych. Rząd z góry zaznacza, że w przypadku niektórych zmian na widoczne oszczędności trzeba będzie poczekać. Większość z nich nie ma wiele wspólnego z reformami strukturalnymi, które są niepopularne wśród wyborców – mówi ekonomista Polskiej Rady Biznesu Janusz Jankowiak. Jak podkreśla, Komisja Europejska wymaga od nas obniżenia deficytu finansów publicznych – który może w 2010 r. sięgnąć 7,5 proc. PKB – poniżej 3 proc. już w 2012 r. Jedynym wyjściem będzie więc podniesienie podatków.
Myślę, że rząd zostanie zmuszony do zastosowania zabiegu księgowego polegającego na zmianie definicji długu publicznego oraz podniesieniu podatków w 2011 r. – ocenia ekonomista CitiHandlowego Piotr Kalisz. Jego zdaniem czeka nas podwyżka opodatkowania konsumpcji (VAT i akcyza), a nie pracy. To będzie mniej kontrowersyjne i da większe efekty w postaci wpływów do budżetu – uważa Kalisz.

Źródło 1

Źródło 2

Czytaj również:

* Nowy Podatek, Nowe Koryto

* Nowa Odsłona: Powiedz Nie Totalitarnej Demokracji!

* Powiedz Nie Totalitarnej Demokracji!

* Dług Publiczny, Czyli Nasz

* System Szykuje Się Do Inwigilacji Internautów

* Pasożytnictwo Państwowe

Nadesłano: Pomoc
Dodano: 7.01.2010 / 20:29

http://wolnosc.w8w.pl/

Imigracja Generuje Zmiany... Na Gorsze
USA. Dodano: 25.12.2009 / 00:08

75% osób na liście najbardziej poszukiwanych w Los Angeles to nielegalni obcokrajowcy.

       Stany Zjednoczone to modelowy przykład społeczeństwa, które w sposób intensywny poddawane jest praktykom tzw. multikulturalizmu, gdzie imigracja stanowi jeden z podstawowych elementów tychże praktyk. Brak odpowiedniej reakcji w tej materii może być przyczyną wielu daleko idących zmian, które już na zawsze mogą zmienić strukturę etniczną, a w konsekwencji polityczną, tego kraju. Można przez to rozumieć tylko tyle, iż mieszkańcy USA o europejskim rodowodzie będą konsekwentnie wypierani przez grupy imigrantów, które jak na chwilę obecną, z przyczyn głównie demograficznych, zdobywają coraz to większe wpływy polityczne.
Z najnowszych badań wynika, iż sześć z ośmiu stanów, które mają zdobyć miejsca w amerykańskiej Izbie po spisie ludności w 2010 r. – wszystkie z wyjątkiem Utah i Georgii – nie otrzymałyby ich bez ostatniego wzrostu populacji latynoskiej, co może sprawić, że Latynosi zwiększą swoją siłę polityczną.
A podczas gdy stan Utah prawdopodobnie zdobyłby oczekiwane czwarte miejsce w Izbie nawet bez pomocy rosnącej liczby Latynosów, stanowi ona i tak 25 procent ostatniego wzrostu, dodając około 128 000 z nowych 503 000 mieszkańców stanu od 2000 r. I to również sprawia, że społeczność latynoska staje się pomału coraz bardziej istotna politycznie.

Za „Los Angeles Times”

1. 40% wszystkich pracowników w okręgu administracyjnym L. A. (okręg administracyjny L. A. liczy 10,2 miliona osób) pracuje za gotówkę i nie płaci podatków. Dzieje się tak, ponieważ są oni w przeważającej mierze nielegalnymi imigrantami pracującymi bez zielonej karty.
2. 95% nakazów sądowych za morderstwo w Los Angeles jest wystawianych dla nielegalnych obcokrajowców.
3. 75% osób na liście najbardziej poszukiwanych w Los Angeles to nielegalni obcokrajowcy.
4. Ponad 2/3 wszystkich urodzeń w okręgu administracyjnym Los Angeles to nielegalni Meksykanie na Medi-Cal, których narodziny są opłacane przez podatników.
5. Blisko 35% wszystkich więźniów w ośrodkach zatrzymań w Kalifornii to obywatele Meksyku przebywający tu nielegalnie.
6. Ponad 300 000 nielegalnych cudzoziemców w okręgu administracyjnym Los Angeles mieszka w garażach.
7. FBI donosi, że połowa członków gangów w Los Angeles to najprawdopodobniej nielegalni cudzoziemcy zza południowej granicy.
8. Blisko 60% wszystkich mieszkańców nieruchomości należących do HUD (urzędu do spraw rozwoju budownictwa miejskiego i gospodarki przestrzennej) jest nielegalnych.
9. 21 stacji radiowych w L. A. jest hiszpańskojęzycznych.
10. W okręgu administracyjnym L. A. 5,1 miliona ludzi mówi po angielsku, 3,9 miliona po hiszpańsku (w okręgu administracyjnym L. A. jest 10,2 miliona ludzi).

Źródło 1

Źródło 2

Czytaj również:

* Nie-Biali Chcą Władzy

Nowy Podatek, Nowe Koryto
Polska. Dodano: 18.12.2009 / 15:27

Dlatego pobieranie od ludzi przymusowych opłat jest porównywalne z haraczem.

       Producenci i importerzy sprzętu elektronicznego służącego do odbioru lub odtwarzania filmów i muzyki będą musieli płacić opłatę w wysokości 1 proc. od ceny sprzedaży na rzecz Narodowego Instytutu Audiowizualnego.
Ten quasi-podatek obejmie więc importerów i producentów odtwarzaczy DVD, telewizorów, płyt kompaktowych. Tyle samo będą przekazywać przedsiębiorcy produkujący bądź importujący płyty DVD, dyski twarde oraz karty pamięci.
Rozwiązanie takie przewiduje projekt ustawy o Narodowym Instytucie Audiowizualnym, nad którym pracuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zgodnie z projektem celem działalności Instytutu ma być digitalizacja ważnych dla kultury polskiej i dziedzictwa narodowego zbiorów lub utworów audiowizualnych oraz muzycznych, wytworzonych w celu publicznego rozpowszechniania. A w rzeczywistości, jak w każdym systemie publicznym, zawłaszczone ludziom pieniądze rozpłyną się w zbiurokratyzowanym systemie państwowym ew. znikną w kieszeniach polityków, czyli krótko mówiąc – zostaną zmarnowane. Co więcej, nie każdy jest w stanie zgodzić się z rządem odnośnie tego, co jest „ważne dla kultury polskiej”. Dlatego pobieranie od ludzi przymusowych opłat jest porównywalne z haraczem i można to traktować w kategoriach zwykłego złodziejstwa. O tym, że praktyki tego rodzaju powodują wzrost cen, czyli wzrost kosztów życia, już chyba wspominać nie trzeba.

Źródło

Stan Wojenny – Walka Z Narodem
Dodano: 11.12.2009 / 17:49

Przysłowiowa »kropka na i« został postawiona przez generała armii Wojciecha Jaruzelskiego.

       Już 16 sierpnia 1980 r., jeszcze przed podpisaniem porozumień w Szczecinie i Gdańsku, powołano – pod przewodnictwem wiceministra spraw wewnętrznych gen. Bogusława Stachury – Sztab Akcji „Lato 80”, który zajął się przygotowaniem ewentualnych działań pacyfikacyjnych. 28 sierpnia, na posiedzeniu Biura Politycznego, gen. Wojciech Jaruzelski w sposób kategoryczny stwierdził: „Trzeba (...) uświadamiać (...), że to walka kto-kogo i co grozi”. Podobne stanowisko zajmował Stanisław Kania, który w kilka dni później miał zostać I sekretarzem KC PZPR. „Hasło wolnych związków zawodowych – oświadczył na kolejnym zebraniu Biura – to hasło o wymowie antysocjalistycznej”.
Przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego rozpoczęto na ponad rok przed jego wprowadzeniem. W październiku 1980 r. Komitet Obrony Kraju i, działający z jego polecenia, Sztab Generalny przystąpiły do opracowywania planów takiej operacji. Zajmowano się tym także w MSW, 3 listopada gen. Bogusław Stachura wydał rozkaz przygotowania akcji pod pierwotnymi kryptonimami „Wrzos” (plan internowania 12,9 tys. ludzi) i „Malwa” (blokada komunikacji i telekomunikacji). Już 12 listopada, na posiedzeniu KOK-u, gen. Jaruzelski poinformował, że przygotowany został „zestaw niezbędnych aktów prawnych dotyczących stanu wojennego”. W następnych miesiącach opracowane już plany i projekty były systematycznie udoskonalane, testowano także działanie poszczególnych służb. Dla przykładu 16 lutego 1981 r. odbyła się specjalna „gra sztabowa”, w której uczestniczyli przedstawiciele MSW i MON. 27 marca Kania i Jaruzelski podpisali dokument pt. „Myśl przewodnia wprowadzenia na terytorium PRL stanu wojennego”, wieńczący całość przygotowań. Spodziewając się masowych protestów, w Komendzie Głównej MO rozpatrywano zastosowanie nowych środków technicznych. „Z przyczyn niezależnych od resortu spraw wewnętrznych – pisano w jednej z tajnych notatek opracowanych w KG MO we wrześniu 1981 r. – nie zrealizowano koncepcji dotyczącej konstrukcji transportera opancerzonego przystosowanego do potrzeb MO. Aktualnie trwają próby z wyrzutnią środków obezwładniających ze śmigłowca”.
W istocie rzeczy najważniejsze różnice w kierownictwie PZPR dotyczyły momentu uderzenia. Twardogłowi – w rodzaju Mirosława Milewskiego i Stefana Olszowskiego – domagali się wprowadzenia stanu wojennego już na posiedzeniu Biura Politycznego 8 listopada 1980 r. Spotkało się to jednak z oporem Kani i Jaruzelskiego, dowodzących, że operację taką można przeprowadzić „tylko w skrajnej sytuacji”. Opór umiarkowanych członków kierownictwa PZPR nie wynikał jednak bynajmniej z sympatii do „Solidarności”, ale z nadziei, że uda się stopniowo związek zneutralizować i wmontować w system komunistyczny. Stąd wzięło się nieustanne głoszenie propagandowych haseł o dobrym, robotniczym nurcie „Solidarności” i złym, antysocjalistycznym – uosabianym przez niektórych przywódców związku, a zwłaszcza jego doradców. Agenci SB działający w „Solidarności” – co potwierdzają wypowiedzi gen. Kiszczaka na posiedzeniu kierownictwa MSW – rozpalali konflikty personalne, starając się doprowadzić do dezintegracji związku. Z czasem także większość PZPR-owskich „gołębi” uznała, że tzw. porozumienie, czyli faktyczna kapitulacja „Solidarności” przed rządem – nie jest możliwe. Dodatkową zachętą do użycia siły stała się narastająca apatia społeczeństwa, poddanego zmasowanej agresji propagandowej i wyczerpanego coraz cięższymi warunkami życia. Kiedy 28 października 1981 r. znaczna część robotników zbojkotowała ogłoszony przez „Solidarność” jednogodzinny strajk generalny, trafnie oceniono, że zmęczenie społeczeństwa osiągnęło odpowiedni poziom.
W tym czasie na czele PZPR stał już gen. Jaruzelski, który zastąpił na stanowisku I sekretarza KC Kanię, w dalszym ciągu sprzeciwiającego się wprowadzeniu stanu wojennego. W ten sposób, po raz pierwszy w historii PRL, w rękach jednego człowieka znalazły się trzy kluczowe stanowiska: I sekretarza KC PZPR, premiera i ministra obrony narodowej. W tydzień po ostatecznym przejęciu całości władzy Jaruzelski przystąpił do otwartego działania. 26 października na terenie całego kraju rozpoczęło działalność kilkaset tzw. wojskowych terenowych grup operacyjnych. Oficjalnie miały one pomagać administracji i ludności w walce ze spekulacją i marnotrawstwem, faktycznie zaś stanowiły rekonesans oficerów w miejscach, w których już wkrótce mieli się pojawić w charakterze komisarzy wojskowych. Równocześnie rozesłano do wszystkich Komend Wojewódzkich MO zapieczętowany pakiet dokumentów. Zdeponowany u wojewódzkich szefów SB, miał być otworzony jedynie na specjalny rozkaz z Warszawy. Zawierał komplet ogólnych założeń i szczegółowe instrukcje dotyczące wprowadzenia stanu wojennego na terenie danego województwa.
Nie ulega wątpliwości, że w ZSRR, Czechosłowacji i NRD przygotowywano interwencję zbrojną w Polsce. 1 grudnia 1980 r. przebywający w Moskwie I zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego otrzymał plan manewrów „Sojuz'80”. Przewidywały one, że w tydzień później do Polski wkroczy łącznie 18 dywizji wojsk Układu Warszawskiego. Z obszaru ZSRR ruszyć miały w kierunku Pomorza Gdańskiego, Mazowsza i Małopolski trzy zgrupowania. Dla wojsk czechosłowackich rejon dyslokacji przewidziano na Śląsku, zaś dla niemieckich na Pomorzu Zachodnim. Wytypowane jednostki wojskowe zostały przygotowane i – co odnotowały amerykańskie satelity, powodując oficjalną reakcję Waszyngtonu – przesunięte na miejsca wymarszu.
Fakt przygotowywania interwencji nie oznaczał jednak jej nieuchronności. 5 grudnia 1980 r., przebywający na Kremlu I sekretarz KC PZPR Stanisław Kania usłyszał od Leonida Breżniewa znamienne zdanie: biez tiebia – nie wajdiom. Oznaczało to, że Moskwa nie podejmie decyzji o rozpoczęciu interwencji bez sygnału z Warszawy. Czemu zatem miały służyć grudniowe przygotowania oraz następne demonstracyjne manewry „Sojuz'81”, przeprowadzone na przełomie marca i kwietnia 1981 r.? Wydaje się, że nade wszystko wywarciu presji na kierownictwo PZPR, aby samodzielnie uporało się z „Solidarnością”. Natomiast rzeczywisty stosunek radzieckich przywódców do wydarzeń w Polsce ilustruje protokół z posiedzenia Biura Politycznego KC KPZR odbytego 10 grudnia 1981 r., a zatem na trzy dni przed wprowadzeniem stanu wojennego. „Jeśli chodzi o przeprowadzenie operacji X – stwierdził wówczas szef KGB Jurij Andropow – to powinna być to tylko i wyłącznie decyzja towarzyszy polskich, jak oni zdecydują, tak będzie. (...) Nie zamierzamy wprowadzać wojska do Polski. To jest słuszne stanowisko i musimy przestrzegać go do końca. Nie wiem jak będzie z Polską, ale nawet jeśli Polska będzie pod władzą »Solidarności« to tylko jedna sprawa. A jeśli na Związek Radziecki rzucą się kraje kapitalistyczne, a oni już mają odpowiednie uzgodnienia o różnego rodzaju sankcjach ekonomicznych i politycznych, to dla nas będzie to bardzo ciężkie”. Z kolei szef radzieckiej dyplomacji Andriej Gromyko powiedział: „Żadnego wprowadzenia wojsk do Polski być nie może. Sądzę, że możemy polecić naszemu ambasadorowi, aby odwiedził Jaruzelskiego i poinformował go o tym”. Dyskusję jasno podsumował Michaił Susłow: „Myślę więc, że wszyscy tutaj jesteśmy zgodni, iż w żadnym wypadku nie może być mowy o wprowadzeniu wojsk”.
Powyższe cytaty nie oznaczają oczywiście, że ZSRR w żadnej sytuacji nie dokonałby interwencji w Polsce. Zapewne poczułby się zmuszony do takiej reakcji, gdyby w Polsce przystąpiono do fizycznej rozprawy z PZPR, bądź też gdyby nasz kraj zechciał wystąpić z Układu Warszawskiego. Jednak w grudniu 1981 r. nic takiego nie miało miejsca.
2 grudnia 1981 r. we wszystkich jednostkach MSW ogłoszono „stan podwyższonej gotowości”, a w pięć dni później nakazano kilkunastu komendantom wojewódzkim MO zmobilizowanie rezerwistów „rokujących pewność wykonania wszystkich powierzonych im zadań oraz reprezentujących należytą postawę moralno-polityczną”. Na pytanie, kiedy podjęto ostateczną decyzję o uruchomieniu przygotowanej machiny wojskowo-milicyjnej, gen. Czesław Kiszczak odpowiedział: „Przysłowiowa »kropka na i« został postawiona przez generała armii Wojciecha Jaruzelskiego w rozmowie ze mną 12 grudnia 1981 r. około godziny 14.20. Jak mi wiadomo, podobna rozmowa odbyła się z generałem broni Florianem Siwickim. Chodziło o ostateczne przygotowanie do rozpoczęcia działań. W kilka minut po mojej rozmowie z generałem W. Jaruzelskim zakodowany sygnał przekazano ówczesnym komendantom wojewódzkim MO, którym pozostało niewiele czasu na zgrupowanie sił i środków oraz na postawienie właściwym przełożonym niższego szczebla szczegółowych zadań. Wszystkie działania prowadziliśmy przy ścisłej koordynacji i w uzgodnieniu z kierownictwem MON”. Zakodowany sygnał, o którym wspomina Kiszczak brzmiał: „Zgodnie z pismem nr J-0045/81 z dnia 17 lutego 1981 należy przystąpić do operacji »Brzoza-81«”.

***

       Milicja i wojsko ruszyły do akcji, ale wciąż nie było jeszcze formalnej, zgodnej z obowiązującym prawem, decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. Trwała właśnie sesja Sejmu, podczas której tylko ten organ władny był podjąć lege artis stosowne postanowienia. Przedstawienie tego rodzaju propozycji parlamentowi nie wchodziło jednak w grę, z oczywistych względów. W tej sytuacji zdecydowano się na zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Rady Państwa, która władna była podjąć decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego jedynie w przerwach między sesjami Sejmu. Zebranie Rady Państwa rozpoczęło się o godzinie pierwszej w nocy 13 grudnia, kiedy od dwóch godzin specjalne grupy SB i MO zatrzymywały działaczy „Solidarności” (operacja „Jodła”) w oparciu o dekrety, które dopiero miały być zatwierdzone. Członkowie Rady Państwa nie sprawili jednak zawodu przybyłym na posiedzenie generałom i, z wyjątkiem Ryszarda Reiffa, poparli decyzję o proklamowaniu stanu wojennego.

„Walki uliczne w PRL”
Antoni Dudek
Tomasz Marszałkowski

Współczesny Narodowy Socjalizm

Opcja Socjalnarodowa